Przy pomocy informacji uzyskanych od Właściciela oraz danych, jakie odczytałem dzięki echosondzie Deeper namierzam trzy interesujące mnie miejsca. Dno w ich okolicy wyglądało jak na poniższych zrzutach ekranu. Najgłębsze miejsce na moim stanowisku miało mieć około 2,5-3 metrów wody. Niestety takiego nie udało mi się zlokalizować... Moje zestawy umieściłem na wodzie o głębokości od 1,5-1,9 metra. Co do samych przynęt to zdecydowałem się na użycie dwóch "grubszych" zestawów ("bałwanek" z kulek 14 i 20 mm) i jednego z mniejszą przynętą – dumbells 12mm. Nęciłem delikatnie i punktowo niewielką ilością kulek i kukurydzy z dodatkiem mniejszego pelletu.
Łowisko sprawia fajne wrażenie - trawa nie jest wykoszona na "zero", rośliny i krzewy rozwijają się tak jak im się to podoba - nikt ich nie przycina, nie kosi... W linii naszego brzegu ciężko jest ustawić poda z wędkami - co też bardzo mi się podoba! Wszędzie jest ładnie, zielono. Po prostu pięknie!
Przez popołudnie i wieczór nie dzieje się zbyt dużo w
obrębie naszego stanowiska. Z kolei na dwóch innych udało się złowić w ciągu
tego dnia dwie ryby 20+. Pokazuje to tylko potencjał łowiska i pozwala nam
myśleć pozytywnie. Mimo, że nie znam w ogóle tej wody mam nadzieje na
przynajmniej jedną fajną rybę! Sondowanie wydawało mi się, że przebiegło
pozytywnie i dobrze, powinno też dać upragnione rezultaty. Szkoda tylko, że nie
mogłem położyć zestawu na wodzie głębszej niż 3 metry, bo przy temperaturze
wody oscylującej w granicach 30*C (!) mogłoby to być bankowe miejsce…
Dopiero wieczorem w naszej okolicy zaczęły spławiać się
pojedyncze ryby. Kije pozostają natomiast bez przysłowiowego drgnięcia… Tak
sprawa ma się do godziny 23. Kilka minut po jej nastaniu notuję wyjazd! Ryba
zabrała ze sobą zestaw z dumbellsem. Podnoszę wędkę do góry i w tym momencie
możemy cieszyć się z ryby! Wędkę przekazuję siostrze, ponieważ według naszej
umowy pierwszą rybę zawsze holuje ona. Rybka daje nam popalić od samego
początku. Nie wykonuje jednak szybkich i gwałtownych ruchów jak ma się to przy
mniejszych zdobyczach. Karp walczy zaciekle, lecz po chwili zyskujemy nad nim
przewagę. Zabieramy mu cenne metry żyłki, tym samym zmniejszając dystans, jaki
nas dzieli. Ryba cały czas próbuje uciekać, próbuje uciekać w stronę otwartej
wody. Odpływa tylko kilka metrów, a tuż po tym zostaje zatrzymana i
przyciągnięta z powrotem do brzegu. Próbuje jeszcze wpłynąć w rośliny
znajdujące się przy naszym brzegu, co wymaga od nas delikatnego gimnastykowania
się, ponieważ trzeba było wychylić się w stronę wody z wędką wyciągniętą do
przodu i ciągnąć rybę wzdłuż linii brzegowej, a nie do brzegu jak ma się to
zazwyczaj. Nasze trudy zostają wynagrodzone, a my możemy cieszyć się rybą
ważącą 14,10 kg!
Karp został wypuszczony, a my idziemy spać. Noc jest
spokojna. Pojedyncze piknięcia, co jakiś czas powodują, że otwierają się moje
oczy.
Dzień mija bardzo spokojnie. Pogoda dopisuje, nawet za
bardzo. Na brzegu, przy którym nie ma ani odrobinki cienia, ani jednego
wyższego drzewa, czy krzewu orzeźwienia szukamy jedynie w wodzie… znajdującej
się w kołysce! Nie wiem czy próbowaliście, ale jest to dobry sposób na
zmoczenie sobie nóg :D hahaha A w dzień kiedy temperatura powietrza w cieniu
osiąga 29*C (do słońca na szczęście nie wiem ile było, bo chyba załamałbym się)
taki sposób potrafi naprawdę wiele dać! Po południu zapowiadało się na burzę,
na jakiś deszczyk… Czekaliśmy na nią wręcz z utęsknieniem, ale ta krążyła wokół
nas i krążyła, po to aby ostatecznie przejść bokiem…
W okolicach godziny 1 następuje branie na zestawie
znajdującym się pod wyspą – skrajna prawa wędka. Palec na żyłkę, kij w górę!
Mamy Cię! Tuż po podniesieniu kija dokręcam hamulec w kręciołku Absolution 9000
i oddaję wędkę siostrze, której teraz nastąpiła kolej na hol. Rybka do brzegu
podpływa niemal bez najmniejszych odjazdów, jest potulna jak baranek. Nie
świecimy po wodzie białym światłem latarek, lecz czerwonym, co zdecydowanie
mniej „denerwuje” rybę. Ta niedaleko brzegu próbuje kilka razy odpłynąć w prawo
i w lewo, ale jakoś nie wykazuje zbytniej ochoty do walki (woda w nocy miała
26*C, przy czym temperatura powietrza wynosiła tylko 11!!). Podbieramy karpia,
który okazuje się być największą rybą zasiadki! 14,50 kg po odliczeniu worka!
Zrobienie zdjęcia, a nawet samo zważenie ryby nie było łatwe – karp nie walczył
w wodzie, ale swoje siły zostawił na inne chwile. Do zdjęcia praktycznie nie
dał się podnieść – uspokajaliśmy go nawet poprzez zasłonięcie oczu, co pomagało
jedynie na chwilę… Podczas ważenia ryba cały czas poruszała się, ciężko było dokonać
dokładnego pomiaru… Po prostu był to karp mający ADHD!! Po w końcu udanej sesji
zdjęciowej rybka wraca do wody!
Tak oto minęła nasza zasiadka nad tajemniczym zbiornikiem X,
nad którym to byłem pierwszy i mam nadzieję nie ostatni raz – chociaż o jego
przyszłości krążą już różne pogłoski… We czwartek około godziny 10 jesteśmy
gotowi do wyjazdu i kierujemy się do domu!
Kamil Skwara
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz