15 lipca 2018

Pierwszy +10 w 2018!

Łowisko "U Schabińskiej" w Krzemiennej nad Sanem było areną organizowanych przez nas w kwietniu zawodów karpiowych. Ja sam łowiłem tam tylko raz... W końcu przyszedł czas na drugą zasiadkę na tej pięknej i tajemniczej wodzie! Postanowiłem spędzić tam dobę, która miałem nadzieję, że przyniesie jakąś większą rybę.

Tuż po obiedzie ruszyłem w drogę. Na łowisko mam około 45 km, więc czas dojazdu nie był specjalnie długi. Po dojechaniu na miejsce wita mnie mocniejszy wiatr. Fale na zbiorniku zmierzają w stronę małej zatoczki, w której zamierzałem łowić. Dodatkowo według opiekuna będzie to teraz jedno z lepszych miejsc. Decyzja zapadła! Podjeżdżam autem na stanowisko i parkuję w sporej odległości od brzegu, tak żeby nie robić zbędnego hałasu. Wypakowuję auto i rozkładam namiot. Plan na łowienie został opracowany już w domu. Za radą Kuby - opiekuna łowiska - nieco zmieniam tylko obszary, w których położę zestawy. Za pomocą echosondy Deeper co do centymetra namierzam miejscówki, w których nie znajduje się zbyt dużo roślinności. Szybko lokalizuję interesujące mnie miejsca. Co założyłem na włosy zestawów? Kukurydza, domowa kulka o zapachu makreli i domowej roboty kukurydziana kula - trzy zestawy zakończone takimi właśnie przynętami miały skusić ryby do brania! Nęcę z brzegu za pomocą łyżki zanętowej, materiałów rozpuszczalnych oraz procy. Po tym jak zestawy znalazły się w wodzie zabrałem się za przygotowanie stanowiska na tę zasiadkę.


Po ogarnięciu porządku na stanowisku przyszedł czas na chwilę odpoczynku, a karpiarz wpatrzony w wodę odpoczywa przecież najlepiej! Niestety nie udaje się zaobserwować żadnych wyskoków ryb ponad wodę, na powierzchni rozlega się tylko kilka większych oczek zrobionych na pewno przez większą rybę!

Czas spędzony na zasiadce mija nieubłaganie szybko. W mgnieniu oka nastaje noc. Na łowisku robi się na prawdę cicho. Zero spławów i jakichkolwiek oznak pływających w mojej okolicy ryb. Być może to znak, że te przeszły do żerowania? Byłoby super! Wolną chwilę wypełniam nauką na studia oraz oglądaniem kabaretu. Szczęście, że to tylko chwila, bo dłużej bym tak nie wytrzymał! Około godziny 23 następuje odjazd - gwałtowny i mocny! Ryba wzięła na kukurydzianą kulkę mojej produkcji! Kolejny sukces! Zacinam rybę, ale ta już czeka na mnie w ukryciu. Ryba prawdopodobnie wpłynęła w jakieś podwodne schronienie. Dzięki mocnemu zestawowi od firm York po czasie udaje się wyciągnąć rybę z zaczepu. Czuję spory, walczący przy dnie ciężar. Ryba wybiera, co jakiś czas po kilka metrów linki. "Pompowaniem" staram się skrócić dystans dzielący rybę ode mnie. Udaje mi się to! Mija kilka minut i ryba znajduje się przy brzegu, ale dopiero tutaj zaczyna się walka na poważnie! Ryba przepływa pod jedną z moich wędek. Szybko reaguję poprzez przejście pod owym kijem. Zdobycz szuka zaczepów w okolicy brzegu z nadzieją na zerwanie kontaktu ze mną. Staram się utrudnić jej to najbardziej jak tylko się da. W ramach wdzięczności ryba postanawia po raz kolejny przepłynąć pod wędką, którą chwilę wcześniej musiałem przekładać. Na szczęście wyraźnie wyczuwam, że ryba jest coraz słabsza i nie poszukuje już zaczepów tak jak wcześniej. Utrzymuję ją między dwiema wędkami (branie nastąpiło na środkowy kij). Po krótkim czasie przy powierzchni pokazuje się piękny karp, którego stać jeszcze na jeden odjazd od brzegu. Tuż po tym ryba nadaje się już do podebrania. Problemem jest jednak dość wysoki brzeg, na którym przyszło mi holować rybę oraz mała przestrzeń do jej podebrania (wysokie rośliny na brzegu). Postanawiam zsunąć się w okolice tafli wody i odchylając się z wędka maksymalnie do tyłu podbieram rybę. Jest! Gruby karp ląduje w kołysce Sakany (jej importerem jest York), która pojawiła się w ofercie na rok 2018. Przystępuję do ważenia ryby. Waga pokazuje 11,71 kg (-0,60 kg worek) co daje mi piękny wynik 11,11 kg! Największa jak na razie ryba tego sezonu! Za pomocą aparatu na statywie wykonuję kilka zdjęć z pięknie prezentującym się karpiem. Tuż po tym ryba zostaje przeniesiona do wody, skąd po krótkim czasie odpływa!


Zmęczony dniem, ale za to napełniony emocjami postanawiam pójść spać. Zasnąć w takiej okolicy, wśród tak cudownej ciszy to coś cudownego! Odpoczynek idealny!

Rano budzę się, aby zmienić przynęty na świeże i przerzucić zestawy. W nocy nic więcej nie zasmakowało w moich przynętach. Poranek wita mnie deszczową pogodą. Zrobiło się też chłodniej. Mocny wiatr, który dawał odczuć się do nastania poprzedniej nocy ucichł. Aktywność ryb w wodzie również jakby gdzieś zaginęła...


Rozpoczęły się ostatnie godziny zasiadki. Co jakiś czas dał się usłyszeć pojedynczy "pik". Niestety były to tylko sygnały aktywności drobnicy. Zanęcone porankiem miejsca, w których łowiłem poprzedniego dnia niestety nie przynosiły żadnej zdobyczy. Ryby najwyraźniej nie miały ochoty na żerowanie albo pobierały pokarm w innych częściach zbiornika.


Dzień na łowisku minął pod znakiem deszczu, ale ma to i swoje plusy. Udało się wypocząć do tego stopnia, do jakiego nie udało mi się to dawno! Dodatkowo złowiłem karpia +10 kg, co jest dla mnie powodem do zadowolenia. Zasiadka udana!


Kamil Skwara

2 komentarze:

  1. Brawo Ty. Oby więcej takich wyjazdów. Widzę na fotkach deepera. Co sądzisz o tej echo?

    OdpowiedzUsuń
  2. Mi sprawdza się bardzo dobrze ;)

    OdpowiedzUsuń