Łowisko "U Schabińskiej" w Krzemiennej nad Sanem było areną
organizowanych przez nas w kwietniu zawodów karpiowych. Ja sam łowiłem tam
tylko raz... W końcu przyszedł czas na drugą zasiadkę na tej pięknej i
tajemniczej wodzie! Postanowiłem spędzić tam dobę, która miałem nadzieję, że
przyniesie jakąś większą rybę.



Tuż po obiedzie ruszyłem w drogę. Na łowisko mam około 45 km, więc czas
dojazdu nie był specjalnie długi. Po dojechaniu na miejsce wita mnie mocniejszy
wiatr. Fale na zbiorniku zmierzają w stronę małej zatoczki, w której
zamierzałem łowić. Dodatkowo według opiekuna będzie to teraz jedno z lepszych
miejsc. Decyzja zapadła! Podjeżdżam autem na stanowisko i parkuję w sporej
odległości od brzegu, tak żeby nie robić zbędnego hałasu. Wypakowuję auto i
rozkładam namiot. Plan na łowienie został opracowany już w domu. Za radą Kuby -
opiekuna łowiska - nieco zmieniam tylko obszary, w których położę zestawy. Za
pomocą echosondy Deeper co do centymetra namierzam miejscówki, w których nie
znajduje się zbyt dużo roślinności. Szybko lokalizuję interesujące mnie
miejsca. Co założyłem na włosy zestawów? Kukurydza, domowa kulka o zapachu
makreli i domowej roboty kukurydziana kula - trzy zestawy zakończone takimi
właśnie przynętami miały skusić ryby do brania! Nęcę z brzegu za pomocą łyżki
zanętowej, materiałów rozpuszczalnych oraz procy. Po tym jak zestawy znalazły
się w wodzie zabrałem się za przygotowanie stanowiska na tę zasiadkę.

Po ogarnięciu porządku na stanowisku przyszedł czas na chwilę odpoczynku, a
karpiarz wpatrzony w wodę odpoczywa przecież najlepiej! Niestety nie udaje się
zaobserwować żadnych wyskoków ryb ponad wodę, na powierzchni rozlega się tylko
kilka większych oczek zrobionych na pewno przez większą rybę!


Czas spędzony na zasiadce mija nieubłaganie szybko. W mgnieniu oka nastaje
noc. Na łowisku robi się na prawdę cicho. Zero spławów i jakichkolwiek oznak
pływających w mojej okolicy ryb. Być może to znak, że te przeszły do żerowania?
Byłoby super! Wolną chwilę wypełniam nauką na studia oraz oglądaniem kabaretu.
Szczęście, że to tylko chwila, bo dłużej bym tak nie wytrzymał! Około godziny 23
następuje odjazd - gwałtowny i mocny! Ryba wzięła na kukurydzianą kulkę mojej
produkcji! Kolejny sukces! Zacinam rybę, ale ta już czeka na mnie w ukryciu.
Ryba prawdopodobnie wpłynęła w jakieś podwodne schronienie. Dzięki mocnemu
zestawowi od firm York po czasie udaje się wyciągnąć rybę z zaczepu. Czuję
spory, walczący przy dnie ciężar. Ryba wybiera, co jakiś czas po kilka metrów
linki. "Pompowaniem" staram się skrócić dystans dzielący rybę ode
mnie. Udaje mi się to! Mija kilka minut i ryba znajduje się przy brzegu, ale
dopiero tutaj zaczyna się walka na poważnie! Ryba przepływa pod jedną z moich
wędek. Szybko reaguję poprzez przejście pod owym kijem. Zdobycz szuka zaczepów
w okolicy brzegu z nadzieją na zerwanie kontaktu ze mną. Staram się utrudnić
jej to najbardziej jak tylko się da. W ramach wdzięczności ryba postanawia po
raz kolejny przepłynąć pod wędką, którą chwilę wcześniej musiałem przekładać.
Na szczęście wyraźnie wyczuwam, że ryba jest coraz słabsza i nie poszukuje już
zaczepów tak jak wcześniej. Utrzymuję ją między dwiema wędkami (branie
nastąpiło na środkowy kij). Po krótkim czasie przy powierzchni pokazuje się
piękny karp, którego stać jeszcze na jeden odjazd od brzegu. Tuż po tym ryba
nadaje się już do podebrania. Problemem jest jednak dość wysoki brzeg, na
którym przyszło mi holować rybę oraz mała przestrzeń do jej podebrania (wysokie
rośliny na brzegu). Postanawiam zsunąć się w okolice tafli wody i odchylając
się z wędka maksymalnie do tyłu podbieram rybę. Jest! Gruby karp ląduje w
kołysce Sakany (jej importerem jest York), która pojawiła się w ofercie na rok
2018. Przystępuję do ważenia ryby. Waga pokazuje 11,71 kg (-0,60 kg worek) co
daje mi piękny wynik 11,11 kg! Największa jak na razie ryba tego sezonu! Za
pomocą aparatu na statywie wykonuję kilka zdjęć z pięknie prezentującym się
karpiem. Tuż po tym ryba zostaje przeniesiona do wody, skąd po krótkim czasie
odpływa!


Zmęczony dniem, ale za to napełniony emocjami postanawiam pójść spać. Zasnąć
w takiej okolicy, wśród tak cudownej ciszy to coś cudownego! Odpoczynek idealny!
Rano budzę się, aby zmienić przynęty na świeże i przerzucić zestawy. W nocy
nic więcej nie zasmakowało w moich przynętach. Poranek wita mnie deszczową
pogodą. Zrobiło się też chłodniej. Mocny wiatr, który dawał odczuć się do
nastania poprzedniej nocy ucichł. Aktywność ryb w wodzie również jakby gdzieś
zaginęła...
Rozpoczęły się ostatnie godziny zasiadki. Co jakiś czas dał się usłyszeć
pojedynczy "pik". Niestety były to tylko sygnały aktywności drobnicy.
Zanęcone porankiem miejsca, w których łowiłem poprzedniego dnia niestety nie
przynosiły żadnej zdobyczy. Ryby najwyraźniej nie miały ochoty na żerowanie
albo pobierały pokarm w innych częściach zbiornika.
Dzień na łowisku minął pod znakiem deszczu, ale ma to i swoje plusy. Udało
się wypocząć do tego stopnia, do jakiego nie udało mi się to dawno! Dodatkowo
złowiłem karpia +10 kg, co jest dla mnie powodem do zadowolenia. Zasiadka
udana!
Kamil Skwara
Brawo Ty. Oby więcej takich wyjazdów. Widzę na fotkach deepera. Co sądzisz o tej echo?
OdpowiedzUsuńMi sprawdza się bardzo dobrze ;)
OdpowiedzUsuń