Dnia 25.05.2017 z samego rana wybrałem się na krótki rekonesans nad
pobliską wodę PZW. Celem były oczywiście karpie, ale głównym zadaniem
do wypełnienia podczas tego wyjazdu było sondowanie miejscówki. Jakiś
miesiąc wcześniej namierzyliśmy ciekawie zapowiadające się miejsca.
Teraz pozostało tylko popływać łódką z zamocowanym Deeperem.
Godzina 5 rano i meldujemy się nad wodą. Wstępnie ustalamy kierunki
położenia każdego z zestawów. Podczas wywózki staramy się płynąć
powoli i obserwować zapisy echosondy. Mijamy miejsca z bogatą
roślinnością, z pojedynczymi głazami, gałęziami... W końcu tuż przy
trzcinach trafiam na płaskie dno, z cienkim dywanem z roślinnością.
Głębokość jaką tu znalazłem wynosiła ledwo metr. Postanawiam, że
właśnie tutaj trafi mój pierwszy zestaw. Na włosie znalazła się kukurydza moczona w Focus Gel kukurydza firmy Nano Baits. Zanęciłem tutaj
kilkoma garściami kukurydzy, które wypadły z łódki wraz z zestawem.
Drugie z lepiej zapowiadających się miejscówek znalazłem jakieś 200
metrów od naszego brzegu. Było to prawdopodobnie stare koryto rzeki,
chociaż zostało już dość porządnie zamulone. Deeper pokazywał około
1,5 metra głębokości. Na dnie jak już wcześniej wspomniałem zalegała
spora warstwa mułu. Roślinności wodnej w tej okolicy nie znalazłem.
Jedyne co pokazały odczyty echosondy to drobne zawady leżące na dnie.
Miejscówkę również podsypałem kukurydzą. Tuż przed wyjazdem
postanowiłem, że rezygnuję z kulek na rzecz "naturalniejszego"
pokarmu dla ryb jakim było bez wątpienia ziarno, którym zanęciłem...
Słońce coraz to śmielej oświetla okolice wody. Tuż pod jej
powierzchnią uaktywniły się bolenie. Drobnica uciekała, wyskakiwała z
wody przed goniącymi ją drapieżcami. Co jakiś czas rozlegał się
potężny chlupot. Niestety, to nie były karpie... Bolenie żerowały w
najlepsze!
Około godziny 7:15 coś delikatnie podciąga mój zestaw, a już chwilę
później następuje delikatny odjazd! Wolny bieg zaczął oddawać
żyłkę, co było dla mnie sygnałem do zacięcia. Podnoszę wędkę, i
czuje ciężar ryby! Nie jest on jednak zbyt duży... Z głowy uciekł już
obrazek dzikiego karpia, a pojawił się obraz leszcza. W okolicach brzegu
ryba zaczyna spokojną walkę. Nie radzi sobie jednak z mocnym zestawem
karpiowym. W mgnieniu oka przy brzegu pokazuje się cień ryby. Gdy ta
jeszcze była przy dnie zdawała się przypominać lina, i to ładnego lina
(ryba wzięła na zestaw położony obok trzcin). Przy drugim podejściu do
podbieraka tajemnicza zdobycz okazuje się tak na prawdę być boleniem!
Podbieram rybę, klikam kilka zdjęć. Jest to moja pierwsza zdobycz z tej
wody oraz pierwszy złowiony przeze mnie boleń! Dwa sukcesy w ciągu kilku
minut!
Co jakiś czas naszymi zestawami bawiła się drobnica. Delikatne
podciągnięcia niestety górowały tego dnia. Udało się nam jednak
zauważyć kilka karpiowych spławów! Baaa... Nawet kilka ryb wyszło w
powietrze! Nie były to ogromne sztuki, ale cieszył fakt, że znalezione
przez nas miejsce zamieszkiwały karpiki. W pewnym sensie jest to dla mnie
sukces. Kolejnym będzie dobranie się do tych pięknych, dzikich, często
pewnie nie znających haczyka ryb!
Nastała godzina 12 - czas powrotu do domu. Krótki wypad kończymy pełni
optymizmu, bowiem wiemy że jesteśmy w odpowiednim miejscu, a pozostało
już tylko trafić na odpowiedni czas... Gdy już wszystko mamy
pozwijane, a na podpórkach zostały same wędki następuje strzał na kiju
taty kolegi. Ryba niestety nie zacina się dobrze, a my wyjeżdżamy ze
świadomością, że niedługo tu wrócimy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz