4 stycznia 2017

O karpiowaniu w 2016

Sezon karpiowy zakończony. Nadszedł czas zimowych zakupów, przeglądania sprzętu oraz czyszczenia kołowrotków. Później tylko przetrwać zimę i... nad wodę!

Karpiowy rok 2016 rozpocząłem końcem marca, dzień po Świętach Wielkanocy. Doba nad wodą w Kobylanach. Pogoda można powiedzieć, że nie utrudniała wędkowania. Lekki deszczyk tuż po pojawieniu się nad wodą, słońce, w dzień około 10 stopni powyżej zera, w nocy lekki mróz i pierwsza w tym roku burza (burza w marcu, do tego w nocy!). Pierwsze branie w tym sezonie kwituję zacięciem i mocnym odjazdem ryby. Bardzo dobrze czuje ciężar ryby, jak i jej moc. Po około 35 minutach holu z wieloma przygodami na brzegu lądujemy 22-kg suma! W drugi dzień zmagań z płytkiej wody udaje nam się wyciągnąć 5 kg-karpia. Początek sezonu idealny! O inauguracji karpiowania 2016 opowiada "Inauguracja sezonu karpiowego".



Kolejna wyprawa to krótka zasiadka nad łowiskiem w Besku. Był to nasz pierwszy wyjazd nad tę wodę. Poznaliśmy troszeczkę zbiornik, złowiliśmy dwie fajne rybki i wróciliśmy do domu, z nadziejami na lepsze kolejne wyprawy do Beska - "Na nieznanej wodzie".

Tegoroczną majówkę spędziłem nad zbiornikiem w Kobylanach. Trafiłem jednak na okres, w którym karpie nie chciały żerować, co potwierdzał mój wynik dwudobowej zasiadki, jak i wyniki osób odwiedzających tę wodę w maju... Pierwszej nocy udało mi się zahaczyć piękną i wielką rybę, która dosłownie robiła ze mną co chce. Po czasie poczułem uderzenie ogonem na żyłce... Czyżby to był sum? Majowe opowiadanie znajdziecie tu - "Tak to już bywa".

Czerwiec to miesiąc w którym postanowiłem wybrać się nad krośnieński Balaton. Trafiłem akurat na dzień, w którym ryby bardzo dobrze współpracowały. Dodatkowym plusem było niedawne zarybienie. W jedynym z miejsc, w którym planowałem łowić prawdopodobnie ukrywały się karpie. Odległość około 15 metrów od stanowiska, rzut wzdłuż mojego brzegu... Zaraz obok zatopionych krzewów ukrywały się karpie. Przez praktycznie całą wyprawę udało mi się utrzymać ryby właśnie w tym miejscu (z małymi przerwami gdy to musiałem donęcać, aby karpie wróciły w owe miejsce). Przez cały dzień złowiłem 8 karpi i chociaż nie powalały one rozmiarem (największy około 3 kg), to znakomicie spędziłem wolny dzień - "Karpie z Feeder Bait".


Pod koniec czerwca wybieram się kolejny raz do Kobylan. Upał, upał i jeszcze raz upał. Od mojej majówki do tego dnia udało się złowić bodajże dwa karpie, a co weekend nad wodą był jakiś wędkarz... Ciężki czas, trudne ryby... Ale trzeba próbować i kombinować. Około 21 notuję odjazd z sumowej miejscówki, w którą czasami wchodzą również duże karpie i amury. Niestety krótki hol kończę po raz kolejny uczuciem uderzenia ogona o żyłkę... No cóż, bywa i tak. Kolejnego dnia rano sprawcą delikatnego odjazdu okazuje się być... płotka! Nie wiem w jaki sposób poradziła sobie z 80-gramowym ciężarkiem, ale to pozostanie jej tajemnicą. Relację z zasiadki znajdziecie tutaj - "Znów niewypał".

Lipiec - w tym miesiącu z planowanych dwóch zasiadek udało się pojechać na jedną. Podczas doby nad wodą udało się wyjąć karpika z pięknym garbem. Ryba wzięła około 7 rano, na "bałwanka" z 10mm kulek firmy Feeder Bait. Karp ważył 6,5 kg - "Karpiowe przełamanie".


W kolejnym miesiącu udało mi się trochę nadrobić sezon. Pierwsza z dwudobowych zasiadek miała miejsce w Kobylanach. Pierwszy dzień pechowy - stracona ładna ryba. Drugi dzień - stracone dwie ryby w grążelach. Druga noc to podwójny hol (pojechaliśmy w dwie osoby) i branie na trzecią wędkę, czego efektem była spinka mojej ryby w zaczepie (chwila nieuwagi i masz...) i nie zacięte branie. Koledze swojej ryby również nie udało się wyciągnąć. Dopiero trzeciego dnia uśmiechnęło się do mnie szczęście, a na brzegu wylądował 7-kg karp - "Pech i szczęście - czyli sierpniowe karpie".
Kolejna sierpniowa zasiadka miała miejsce tydzień później i przypadła na zbiornik w Besku. Pierwszy dzień i noc cisza (nocka dała mi dużo do myślenia, owych informacji jak na razie nie zdradzę, ponieważ muszę je sprawdzić w przyszłym sezonie, ale myślę że znalazłem fajny sposób na większe karpie). Drugi dzień to ciągłe nawałnice jakie nawiedzały nas w ciągu 24 godzin. Na szczęście w południe trafiliśmy na pierwszy hol naszej zasiadki. Na brzegu ląduje karp "trójeczka". Kolejny dzień to już całkiem nowa historia. Kilka godzin przed powrotem do domu postanowiłem ustawić jedną wędkę na głębokiej wodzie, czego efektem był karp 6,5 kg i metrowy sazan (9,5 kg) - "Nad nieznaną wodą".


Rekreacyjny, rodzinny wyjazd w Bieszczady, pod domki letniskowe, w których okolicy znajdują się piękne, ale małe trzy stawy okazał się na długo niezapomnianą przygodą. Trzeci raz w życiu udało mi się złowić tego samego amura! "Wycieczkę" ulepszyły jeszcze dwa ładne pełnołuskie karpiki - "Powrót do przeszłości...".





Wrzesień to tradycyjnie miesiąc kiedy dla ryb mam już bardzo mało czasu. Jedyna zasiadka w miesiącu. Efektami zasiadki są trzy karpie o wadze wahającej się w przedziale 5 kg i piękny jesiotr. O wyprawie opowiada "Zasiadka z niespodziankami".


Tuż po święcie Wszystkich Świętych wybrałem się na całodzienną zasiadkę na Kobylanach. W planach na ten rok miałem co najmniej jedną dobową zasiadkę w październiku i listopadzie, ale no cóż... Za mało czasu. Ciężkie warunki pogodowe, zero brań i tak oto kończę sezon karpiowy w 2016 roku -"Zakończenie karpiowania 2016".

Czasami dobrym sposobem na poprawę nastroju, który psują słabe brania wyrośniętych karpi jest wybranie się na karpiową młodzież. Tak też zrobiłem w maju -"21 maj - Bartoszów".

Na przyszły rok już w tym momencie mam sporą liczbę planów, a z dnia na dzień nowych pomysłów przybywa. Powoli zaczynam obawiać się czy wystarczy na wszystko czasu! Mam jednak nadzieję, że nic nie zepsuje mi przyszłego sezonu i przynajmniej raz w miesiącu uda się zagościć przynajmniej na 24-godzinnej zasiadce. Swój trzeci rok zmagań z karpiami uważam za zakończony. Nie był on bowiem najgorszy: udało się złowić największą rybę w życiu (sum 22 kg), pierwszego w życiu jesiotra, ogromnego sazana (jeżeli chodzi o długość, a nie o masę), spotkałem kolejny raz swojego amurowego przyjaciela, kilka mniejszych karpi... Nie było źle chociaż nie poprawiłem swojej karpiowej życiówki... Ale spokojnie, na wszystko przyjdzie czas, być może już w przyszłym roku!
  
Spełnienia marzeń w 2017 roku! - Kamil Skwara

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz