Leadcor od Yorka to kolejna z karpiowych "drobnostek" jaką dano mi przyjemność testować. Po około pięciu miesiącach użytkowania przyszedł w końcu czas na napisanie krótkiego tekstu.
Zacznijmy od zadań, jakie ma do spełnienia leadcor. Karpiarze używają go główne w dwóch sytuacjach:
- podczas gdy nasz zestaw leży już na
dnie, leadcore spoczywa przy gruncie w taki sposób, że przy
naprężonej żyłce ten, tak czy siak, wciąż będzie przylegał do
gruntu. Jest to opcja szczególnie przydatna przy poszukiwaniu
większych, ostrożniejszych ryb, które płoszą się gdy zauważą
że w okolicy naszej przynęty jakaś linka odrywa się od dna.
Leadcore dopasowuje nasz końcowy odcinek zestawu do kształtu dna i
idealnie na nim spoczywa,
- kolejną z sytuacji w jakiej powinniśmy użyć leadcoru jest dno pokryte
ostrymi kamieniami, małżami lub najróżniejszymi przeszkodami, które
mogą uszkodzić naszą żyłkę. Jak wiadomo, odcinek linki znajdujący
się najbliżej ciężarka jest w ogromnym stopniu podatny na przetarcia. Użycie
w takiej sytuacji leadcoru z żelaznym rdzeniem we wnętrzu eliminuje
przetarcie naszej żyłki.
Podczas wyboru "leada" ważną cechą na jaką powinniśmy zwrócić uwagę
jest kolor danego produktu. Ten który opisuję jest ciemnozielony w czarne
paski. Oznacza to, że bardzo dobrze dopasuje się
do dna porośniętego roślinnością. Nie oznacza to tym samym, że nie
nadaje się na inny rodzaj dna - nic bardziej mylnego! Możemy go również użyć podczas
łowienia na ciemnym dnie, charakterystycznym dla większości
naszych łowisk.
York pomyślał również o naszej wygodzie i zaopatrzył leadcor w
bezpieczny klips. Przez to nie musimy sami bawić się z wsuwaniem klipsa, co nie jest ani trudne, ani bardzo czasochłonne,
ale jednak zabierze nam to trochę z naszego wędkarskiego życia. Klips wyposażony jest również w
bolec, którym możemy w razie potrzeby przymocować uszko krętlika.
Dzięki zastosowaniu rdzenia z żelaza
odporność na przetarcia wzrasta. Nasz leadcor wytrzyma spokojnie
kilkanaście, a nawet kilkadziesiąt kontaktów z ostrymi
"przedmiotami", które spotka na dnie zbiorników, w
których łowimy.
Kolejną z ważnych celów, dla których leadcor został wypełniony rdzeniem jest jego ciężar własny. Dzięki swej wadze nasz karpiowy artykulik doskonale przylega do dna na odcinku swojej długości. W miarę możliwości dopasowuje się do kształtu dna - chodź nie zawsze jest to możliwe.
Użycie takiego leadcoru jest bardzo proste. Od strony widocznego węzełka (czyli po przeciwnej stronie od bezpiecznego klipsa)
dowiązujemy krętlik lub bezpośrednio przywiązujemy do
żyłki. Następnie po prostu zakładamy przypon oraz ciężarek i
gotowe!
Leadcor od Yorka miał już kontakt z najróżniejszymi okazami karpi. Trafił on bowiem na mniejsze karpiki na Balatonie, jak i również na metrowego sazana, który przetestował sprzęt jaki używam. Leadcor miał również kontakt ze szczupakiem złowionym na kulkę (!) oraz trochę większym zębatym drapieżnikiem, który niestety nie dał szans mojemu przyponowi... Jedno jest pewne, ten "lead" na pewno nie narzeka na brak atrakcji!
Dziękuję za poświęcenie czasu - Kamil :)
Bardzo ciekawe ledcory. Wyglądają na solidne i dobrze wykonane, trzeba będzie jest przetestować w następnym roku. :D
OdpowiedzUsuńJaką długość ledcora stosujesz??
OdpowiedzUsuń60-80 cm :)
Usuń