A teraz wpis z 2014 roku, takie wspomnienia...
28 września 2014 pojechałem do Rymanowa na
Bartoszów na zawody o nazwie "Zawody zakończenia sezonu" organizowane
przez Koło PZW Rymanów. Odbyły się one z trzytygodniowym opóźnieniem.
Na zawodach stawiło się dziewięciu seniorów i czterech (wraz ze mną)
juniorów. Można było wędkować metodą gruntową (nie wiedziałem o tym)
oraz spławikową. Moim zdaniem spławik był lepszym rozwiązaniem, ponieważ
gdy dwa tygodnie temu byłem na Bartoszowie z nastawieniem na karpie,
wyszło bardzo słabo. Jedynym efektem był karaś na około 30 cm. Jeden z
wędkarzy postanowił łowić metodą gruntową. Ja natomiast zostałem przy
spławiku i łowieniu drobnicy. Miałem przygotowane trzy wędki: lekki
zestaw (ze spławikiem 1,5 gram), trochę cięższy (spławik 3 gram) i na
karpia do dalekiego łowienia (8 gram).
Wylosowałem, a w zasadzie nie
musiałem losować, bo zgłosiłem się i zostałem zapisany na listę jako
ostatni. Przypadło mi stanowisko numer 5... Według tego co dowiedziałem
się podczas wcześniejszych wypadów na to łowisko oraz poprzez pomiary
dokonane spławikiem podczas przygotowania do zawodów wynikało, że jest
tam około 1,5 metra głębokości. Czyli płytko - i bardzo dobrze. Bardzo
lubię wędkować na płytkiej wodzie. Taktykę jaką obrałem nie zdradzę.
Powiem tylko tyle, że wędkuję inaczej niż inni - i mam bardzo dobre
wyniki. Jako przynęty używam głównie białych robaków i pinki. Czerwone
robaki i kukurydzę również mam w ekwipunku, ale bardzo rzadko je używam.
Pogoda do wędkowania była idealna. Ciepło (około 18 stopni C), bez
deszczu. Od czasu do czasu powiewał sobie lekki wiaterek z
północnego-wschodu.
Po wstępnym nęceniu przyszedł czas na łowienie.
Od teraz (9:15) miałem 3 godziny na złowienie jak największej ilości
ryb. Łowiłem jakieś 10-12 metrów od brzegu. Początki nie wyglądały zbyt
dobrze. Na głębokości, na której wędkowałem (w miejscu gdzie nęciłem)
nie doczekałem się brań przez
pierwsze 15 minut. Wiedziałem, że coś
tu jest nie tak, ponieważ drobnicy w tym akwenie jest dużo, nawet za
dużo. Postanowiłem rzucić mała kuleczkę zanętową dalej, o jakieś 5
metrów i zmieniłem odległość między moim spławikiem, a haczykiem z
przynętą. I to się opłaciło! Zaraz po zarzuceniu zestawu z pinką na
haczyku nastąpiło branie. Pierwsza mała płotka ląduje w siatce. Później
uklejka i zaczyna się zabawa z płociami. Przez pięć minut złowiłem
pewnie z 10 sztuk. Nie były to duże ryby, ale na zawodach liczy się
każda. Czy jest duża, czy nie. Następnie zaczął wiać lekki wiatr. W tym
też momencie złowiłem kilka, ponad 10-, a nawet 15-cm płoci. Wszystkie
wzięły w dalszej odległości od brzegu. Podczas, gdy nie narzekam na brak
brań nigdy nie donęcam.
Przez cały czas łowiłem płocie,
rzadziej malutkie ukleje. Ale w końcu musiało się zdarzyć coś nowego -
złowiłem małego okonia. A chwilę później musiałem użyć podbieraka,
ponieważ zaciąłem pięknie walczącą świnkę. Miała długość około 20 cm i
na pewno ważyła jakieś 100 gram.
Oprócz tych dwóch wyjątkowych rybek
(świnki i okonka) łowiłem tylko płocie, wzdręgi i sporadycznie małe
ukleje. Z moich obserwacji wynikało, że inni wędkarze zbyt dużo nie
złowili. Jednemu Panu udało się złowić dwa karpie - zresztą jak zawsze.
Na każdych zawodach Pan Rajchel nastawiał się na karpie i łowił ich
kilka. I jak się można domyśleć stawał na podium. Bardzo miły Pan i
znakomity wędkarz.
I w końcu rozległ się głos Pana Sołtysika o
treści: "Koniec!". Wszyscy odłożyli swoje wędki i zaczęli powoli zwijać
swoje stanowiska. A w tym czasie odbywało się ważenie...
Do mojego
stanowiska najlepszym wynikiem było 245 gram. Wydawało mi się, że w
mojej siatce jest trochę więcej. Ale... trzeba poczekać. W końcu
przyszedł czas na ważenie moich zdobyczy. Mój wynik to 545 gram. Dobry
wynik, przynajmniej tak myślałem. Wędkarz łowiący po mojej lewej ręce
(stanowisko nr. 6) złowił 15 gram więcej ode mnie. Była to bardzo
niewielka różnica. Można powiedzieć, że byłem o płoć za nim. A dalej?
Podczas pakowania się nie wiedziałem jeszcze, czy ktoś złowił więcej ode
mnie...
Na koniec przyszedł czas na rozpalenie ogniska i upieczenie kiełbasek. Podczas pieczenia kiełbasek Pan Sołtysik ogłosił wyniki:
1. Pan Rajchel (coś ponad 2500 gram).
2. Pan Rajchel (około 1800 gram).
3. Wędkarz łowiący na stanowisku nr. 6 (nie pamiętam nazwiska) - 560
gram.
4. Zająłem ja z wynikiem 545 gram.
Byłem o 15 gram od podium! I to do tego wśród seniorów, a nie juniorów. Jest to dla mnie duże osiągnięcie.
Pozdrawiam
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz