19 stycznia 2016

XXII Wędkarski Turniej Szkół o Puchar Prezydenta Miasta Krosna

Początkiem czerwca jak co roku udaliśmy się wraz ze szkolnymi drużynami na Zawody z Okazji Dnia Dziecka, które nosiły nazwę "XXII Wędkarski Turniej Szkół o Puchar Prezydenta Miasta Krosna". W tym roku były to już 22 zawody. Odbywały się one na stawie Balaton - dobrym (zazwyczaj, ale nie rok temu, w tym roku jeszcze nie byłem - w przyszłym tygodniu wybieram się tam) łowisku karpi, ale niestety nie innych ryb. Mam tutaj na myśli płocie, ukleje i inne mniejsze i większe ryby łowione zazwyczaj podczas zawodów spławikowych. Jeśli wybieramy się tutaj ze spławikiem najlepszymi łowiskami są płytkie miejsca, zazwyczaj w okolicach drzew i krzewów rosnących na brzegu przy samej wodzie. Zawsze podczas zawodów wygrywają... powiedzmy szczerze - tylko one coś łowią.

W innych (czyli głębszych) miejscach złowienie małego okonia, którego tutaj jest dużo graniczy niemal z cudem. A więc, żeby coś tutaj złowić trzeba sobie wylosować dobre miejsce - najlepiej to o którym wcześniej wspomniałem.

O 8 nasze cztery drużyny wyruszyły gminnym busem oraz autami naszych opiekunów do Krosna. Nasze trzy zespoły reprezentowały gimnazjum. Jeden zespół stworzony był z uczniów podstawówki. W ten też skład wchodziła moja siostra - więc miałem więcej roboty przy przygotowywaniu sprzętu, zanęt oraz przynęt w domu, jak i przed samymi zawodami. Na szczęście teraz w szkole mam "luz" - praktycznie nie mam już lekcji, zazwyczaj gdzieś wychodzimy (Orlik, jakieś konkursy piosenek, wierszy itp.) - więc miałem dość dużo czasu. Droga na łowisko zajęła nam około 20 minut. Drogi w całym Krośnie są remontowane. Zawsze na Balaton jechało się jakieś 10 minut, a teraz trzeba na to poświęcić dużo więcej czasu. Po przyjeździe poczekaliśmy chwilę, aż organizatorzy otworzą kartę zgłoszeń. Oczywiście gdy to zrobili zapisaliśmy się - nawet nie wiem czy nie jako pierwsi. Następnie przeszliśmy do sprawdzania swojego sprzętu. Po losowaniu każdy udał się na swoje stanowisko. Oczywiście wylosowałem trudne miejsce, w którym wiedziałem, że będzie bardzo trudno coś złowić. Moje stanowisko miało numer A-23.

Woda po jakiś trzech metrach od brzegu gwałtownie spadała. A więc te trzy metry były płytkie i widać było cały czas przepływające małe okonie. A dalej, po gwałtownym spadku według mojego sondowania woda sięgała około 4 metrów (!). A łowiłem 3-metrowym spinningiem. Nie lubię łowić długimi wędziskami, a to za pomocą którego łowiłem odpowiadało mi najlepiej z pośród wszystkich moich kijków.
Po ciężkim nęceniu do wody posłałem swój "lekki" zestaw spławikowy wraz z białym robakiem na jego końcu. Większość obok mnie wędkowała tak samo jak ja, czyli jakieś 8-10 metrów od brzegu. Po dwóch godzinach bez brania, zresztą tak jak inni zawodnicy zacząłem kombinować. Zarzucałem i nęciłem bliżej i dalej. Zwiększałem odległość między haczykiem, a spławikiem i ją zmniejszałem. Ale efektów nie było widać...


1 miejsce zajął w kategorii gimnazjum wędkarz, który złowił pod sam koniec zawodów karpia, z którym "męczył się" ponad 30 minut. Wytłumaczeniem tego jest to, że wędkował on na bata i bardzo cienką żyłką. Kolega z drużyny, który złowił trzy malutkie okonie zajął wysokie miejsce (napiszę które poniżej) i wyciągnął nasz zespół na 6 pozycję. 1 miejsce w kategorii drużyn szkoły podstawowej zajął zespół mojej siostry, który złowił płoć, wzdręgę i okonka.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz