Oczywiście, tak jak zawsze tuż przed Nowym Rokiem określiłem sobie cele na nowy sezon. W czerwcu zostałem testerem kulek Marfish, więc jeśli wszystko pójdzie po mojej myśli w marcu ruszą testy tych przynęt. Tak na wstępie powiem, że wyglądają dość ciekawie. Do ich produkcji zostało użytych 31 składników (jakby ktoś chciał takie przygotować w domu to musiałby kupić 31 składników). Podobno samemu właścicielowi firmy sprawdzają się rewelacyjnie, dobrze pracują w wodzie i co najważniejsze wabią karpie. Zobaczymy jak będzie u mnie. Po cichu mam nadzieję, że coś z nich będzie, że zaskoczą mnie swoją skutecznością. Mogą one okazać się świetnymi przynętami na łowiska, które odwiedza zbyt duża ilość wędkarzy. Możliwe, że ich skład nie będzie wzbudzał podejrzenia u ryb, że będą inaczej odczuwały ten zapach (nie będzie taki sam jak dotychczas stosowanych kulek przez innych wędkarzy). Możliwe, że będzie to killerek, nieznany dotąd przez ryby...
Od początku stycznia tego roku współpracuję również ze sklepem wędkarskim z Brzozowa. W tym sklepie możecie znaleźć produkty znanych marek takich jak Jaxon, Winner, Tandem Baits lub Carp Hunter. Jak wytłumaczył mi właściciel na stronie internetowej sklepu nie ma wszystkich dostępnych produktów w sklepie stacjonarnym, więc jeśli chcecie zamówić coś więcej to musicie skontaktować się z właścicielem, który wtedy odsyła klientów na strony powyższych firm, do katalogów i po spisaniu kodu sprzętu wycenia towar. Oto link do tego sklepu: http://www.markomserwis.sklepna5.pl/ Myślę, że będzie nam się dobrze współpracowało i przyniesie to plusy dla obydwóch stron.
Ostatnio myślałem dużo nad tym, żeby w 2016 roku wziąć udział w przynajmniej dwóch zawodach karpiowych. Jest to mój główny cel w tym sezonie. Nie myślę nawet o wygranej podczas rywalizacji. Chcę po prostu zobaczyć jak wyglądają zawody, nie takie organizowane przez koło, w których zawsze uczestniczę. Zawody karpiowe to całkiem inna rzecz. A przy okazji można nauczyć się czegoś nowego, poznać ciekawych ludzi... I może (oby!) zaliczyć jakiś wędkarski sukces, który pchnie moją „karierę” do przodu. Mam nadzieję, że uda mi się kiedyś w przyszłości „wybić się” w górę i zostać testerem jakiejś większej firmy na rynku karpiowym. Albo przewodnikiem wędkarskim... Praca w przyszłości w tym hobby była by dla mnie naprawdę bardzo dobra. Trzeba lubić to co się robi i czerpać z tego satysfakcję. A jeszcze lepiej było by gdybym dał rady tylko z tego się utrzymywać. Ale, żeby tak było to trzeba włożyć w to bardzo dużo pracy... Właśnie od tego roku zaczynam. Zawody, współpraca z firmami, promowanie swojej strony oraz sklepu z Brzozowa oraz oczywiście doświadczenie zdobywane podczas licznych, karpiowych zasiadek. Mam nadzieję tylko, że coś z tego będzie i zaowocuje to w przyszłości... A jeżeli nie to mam jeszcze plan „B”...
Chciałbym w tym sezonie pobić swój karpiowy rekord z tego roku czyli 11 kg i 80 cm (pełnołuski z Kobylan). Myślę, że jest to cel jak najbardziej do spełnienia. W mojej okolicy znajduje się wiele świetnych łowisk (głównie komercje). Na najbliższe dzikie (nie do końca dzikie) karpiowe wody, a dokładniej to chyba tylko nad Zalew Soliński mam ponad 60 km. Muszę jak na razie korzystać z komercji, które mam praktycznie pod nosem. Dobrze było by odwiedzić kilka z nieznanych mi jeszcze wód w okolicy – ale o nich będzie poniżej.
Amur...
największy z tego roku miał długość 93 cm i 10,5 kg wagi. Po cichutku liczę na jaką metrową zdobycz, a ciężar jeśli przekroczy 12 kg to będzie już naprawdę świetnie!
Jedną z wypraw mam w planach zaplanować konkretnie pod jeden gatunek ryby, na który jeszcze nigdy w życiu nie przygotowywałem się i nie miałem z nim do czynienia. A tym gatunkiem jest... jesiotr. Odkryliśmy z kolegą żwirownie, w której występuje dość duża populacja tego gatunku. Wymieszana jest tam z karpiami i linami, troszkę drobnicy do tego oraz jakieś pojedyncze sumy i oczywiście drobnica. Właścicielem tejże żwirowni jest jak się okazało... kolega taty wcześniej wspomnianego mojego kolegi! Także myślę, że uda się tam wybrać, być może nawet może zwiększymy swoje szanse używając po trzy wędki? Sześć wędek
na dwa albo trzy dni zwiększa szanse na spotkanie z celem tej wyprawy. Jest to prywatna woda, więc na zapis w RAPR o dwóch wędkach nie będzie trzeba zwracać uwagi. Ale i tak reszta zasad z tego Regulaminu będzie przez nas oczywiście przestrzegana. Więc jeśli tylko uda nam się dogadać z właścicielem (a jest bardzo duże prawdopodobieństwo, że tak) to ta wyprawa może przejść do naszej historii. Według naszych informacji ryby pływające tam mają grubo po kilkanaście lat, a co za tym idzie ich rozmiary mogą być całkiem spore. Kolejnym plusem dla nas jest to, że prawdopodobnie nigdy nikt tam nie łowił! Jeśli faktycznie tak jest to ryby nie znają ostrza haczyka. Jedynym, dość dużym minusem jest to, że nie wiadomo na co zacząć tam łowić, ale myślę, że pellet rybny oraz martwa rybka to dobre rozwiązanie.
Kolejnym „przyłowem”, który planuję odnotować w tym sezonie jest sum. Duża szansa na jego złowienie jest na wyżej wspomnianej żwirowni oraz na stawie w Kobylanach, gdzie również pod koniec tego roku zostały wpuszczone dwa jesiotry! Konkretnie na suma nastawimy się podczas jednej z dłuższych (4 albo 5 dni nad wodą) wakacyjnych wypraw. Ustawimy wtedy dwie wędki na wąsacza, a dwie pozostałe pozostawimy do dyspozycji karpi i amurów.
W planach na ten sezon mam też odwiedzenie kilku ciekawie zapowiadających się łowisk w mojej okolicy. Pierwszym z nich jest Siepietnica. Duży staw, w którym pływa podobno dużo grubych ryb – głównie karpi i amurów, więc jak dla mnie jest to łowisko prawie że idealne. Prawie że dlatego, bo znam je tylko z opowiadań wędkarzy spotkanych nad innymi wodami. Podobno nie jest tam źle, łowisko jest zadbane oraz dobrze strzeżone przez wędkarzy i działaczy kół. Jest to 21 hektarowa żwirownia zalana wodą. W jej skład wchodzi 6 zbiorników o większej i mniejszej powierzchni. Najciekawszy jest ten największy, który charakteryzuje się stosunkowo niską średnią głębokością. W mniejszych „oczkach” również można wędkować. Minusem, bądź też plusem jest trudność wędkowania w nich – liczne gałęzie, kołki, zatopione przedmioty... Siepietnica wygląda ciekawie, więc powinienem ją odwiedzić.
Wróblowa jest kolejnym łowiskiem wartym odwiedzenia. Należy do jednego z jasielskich kół. Mam do niej jakieś 30-40 km. Odległość nieduża. Woda jest podobno atrakcyjna. Podczas jednej z wypraw nad staw w Kobylanach spotkałem dwóch wędkarzy, którzy łowią tam ze znakomitymi wynikami. Opowiadali o swoich kilku dziesięciokilogramowych karpiach, amurach oraz nawet o grubych przyłowach w postaci tołpyg i sumów. Czasami na wędkach meldowały się ładne leszcze i karasie, które podnosiły z dna kulki adresowane do karpi. Rekord łowiska to podobno karp ponad 20 kg (dokładnej masy nie pamiętam). Są tam organizowane jedne z zawodów karpiowych na które mam zamiar wybrać się we wrześniu. Pasowałoby przed nimi poznać chodź trochę ten akwen, to łowisko. Nie chce na zawodach wyjść na całkowite zero, więc taka lekka „nauka” zbiornika może wyjść na plus. Podczas wyprawy nad tę wodę można przecież porozmawiać z ludźmi, którzy dość często tu wędkują i zgarnąć dla siebie kilka ciekawych i pomocnych informacji...
Do Beska wybieram się już chyba trzeci sezon z rzędu, a mimo to, że mam niecałe 20 km do tego stawu to jeszcze nie byłem nad brzegiem tej wody. Jest to łowisko komercyjne istniejące już ponad 30 lat. Podobno niektóre ryby są tam od początków tej wody! Na łowisku właściciele zachęcają do przestrzegania zasady C&R, więc niektóre ryby przetrwały tam na prawdę sporo czasu. Do tego cena za kilogram zabranej, złowionej ryby odstrasza niektórych wędkarzy, którzy lubią zabrać każdą złowioną przez siebie rybę. Plus na łowisku jest taki, że za 15 zł można rozłożyć dowolną liczbę wędek (planuję łowić tam na 3). Ale ten plus istnieje tylko wtedy, gdy ten przywilej nie jest zbyt „naginany”. Czytałem gdzieś w Internecie jak ktoś chwalił się tym, że łowił na bodajże wędek i zabierał miejsce innym wędkarzom... Dla mnie to już nie jest wędkowanie dla przyjemności, czy wyników lecz chęć „pochwalenia” się wśród znajomych (albo nie tylko znajomych) i wykorzystanie tego, że było się wcześniej na łowisku i zabiera się przestrzeń innym, chcącym również spróbować swoich sił na tej wodzie... Wykorzystujmy takie korzystne dla nas regulaminy bez przeginania, bo za niedługo może być tak, że będzie można wędkować na jedną wędkę!
Zakupów na ten sezon zrobiłem już dość sporo. Do tego na wiosnę mam dostać od producenta kilka kilo różnych smaków kulek, pelletów oraz dipy i boostery. Niedawno kupiłem duży podbierak 110x110 cm, a trochę wcześniej uzupełniłem luki w brakach akcesorii i przynęt. Późną jesienią zamówiłem set 2+1 centralki Monster Fishing 109C. Przeczytałem o niej dużo pozytywnych opinii na różnych forach, pisałem z wędkarzami, którzy używają ją z powodzeniem i postanowiłem ją wybrać. Podobno bardzo dobrze znosi najróżniejsza pogodę – upały i deszcze. Działa bez zarzutów – a to sprawdzę już niedługo. Mam tylko nadzieję, że się nie zawiodę... Postanowiłem na ten sezon przygotować dość dużą gamę smaków kulek, pelletów, zanęt oraz płynnych atraktorów. To wszystko czeka już na początek sezonu karpiowego, który otwieram w marcu. Do tego wszystkiego zakupiłem jeszcze środek do dezynfekcji ran po haczyku. Do tej pory używałem do tego wody utlenionej.
Przeżyłem już swoje nad wodą, dlatego na ten sezon stawiam sobie wysoko poprzeczkę zarówno w zawodach, w których mam zamiar wziąć udział oraz w pobiciu swoich dotychczasowych rekordów – a co będzie... zobaczymy. Współpracuję też ze sklepem wędkarskim z Brzozowa i z firmą Marfish, więc miejmy nadzieję, że będę się rozwijał pod tym względem i wszystkie strony będą zadowolone ze współpracy.
Na zakończenie chcę jeszcze dodać, że pod koniec tego tygodnia na swojej stronie na facebook"u będę organizował konkurs, w którym do wygrania będzie kołowrotek z wolnym biegiem, kulki proteinowe oraz inne akcesoria! Z tego miejsca serdecznie zapraszam już do wzięcia udziału w konkursie!
Dziękuję za przeczytanie wpisu – Kamil Skwara
https://www.facebook.com/WedkarstwoPodkarpacie
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz