22 stycznia 2016
Podsumowanie sezonu pstrągowego 2015
W tym roku pośród moich wypraw przeważały wyprawy na pstrągi. Karpiowanie sobie trochę odpuszczałem z powodu braku czasu na dalsze i dłuższe wyjazdy. W przyszłym sezonie karpie będą moich głównym celem, ponieważ zostałem testerem kulek proteinowych firmy Marfish. Tak się składa, że do rzeczki z pstrągami mam w linii prostej od domu +/-30 metrów. Jest to mała rzeczka, górska, wąska, zazwyczaj nie jest głęboka. Tak około 0,5 m. Natomiast, jeśli pochodzimy troszeczkę po jej wodzie, możemy znaleźć dużo głębsze miejsca, nawet do 3 metrów! W tej wodzie, zresztą jak w każdej, pstrągi mają swoje niepowtarzalne zwyczaje, których poznałem już całkiem sporo.
Wiem, że na początku sezonu, czyli w lutym wolą przebywać w miejscach głęboki, ze słabym lub średnim uciągiem wody.
Miejsce zacienione czy raczej oświetlone słońcem? O tej porze roku zauważyłem, że rybom... jest to obojętne. Pstrągi nie wypływają zbyt często do słońca. Po pewnym czasie zacząłem się domyślać dlaczego... Woda o tej porze roku jest bardzo przejrzysta, a do tego gdy dodamy promienie słońca na około 0,5 metrowej wodzie to pstrąg nie czuje się tam bezpiecznie. Rybę w takiej wodzie można dostrzec z daleka, szczególnie rybę większych rozmiarów. O tej porze jeszcze ograniczam się tylko i wyłącznie do woblerów. Błystki zostawiam na cieplejsze dni.
Wiosna to już całkowicie inna bajka. Ryby podpływają bliżej powierzchni. Wchodzą na wodę z silniejszym nurtem. W końcu wychodzą ze swoich kryjówek i bardzo często podróżują po niewielkim odcinku rzeki. Teraz już, gdy woda jest cieplejsza zaczynam używać błystek, ponieważ zauważyłem, że woblery o tej porze nie są już tak bardzo skuteczne. Błystki obrotowe w rozmiarach 00 lub 1 sprawdzają się już bardzo dobrze. Dość często o tej porze pstrągi wychodzą na "słoneczną wodę", lecz tylko w okolicach swoich kryjówek, którymi są korzenie drzew wrastające z brzegu do wody, najróżniejsze okolice wielkich kamieni, gałęzi w wodzie. A w tym roku udało mi się złowić pstrąga, który wyszedł do mojej przynęty z pod... wiadra! Nie świadczy to zbyt dobrze o czystości wody, śmieci jest sporo. Ale ryby radzą sobie z tym i niektóre z nich służą im jako schronienie. To tylko potwierdza fakt, że natura potrafi się dostosować do wszystkiego co dzieje się w świecie...
Lato... To najlepszy okres na tej rzece. Pstrągi biorą praktycznie na każdą przynętę spinningową. Nie są już tak ostrożna jak wczesną wiosną. Wychodzą ze swoich ukryć, dość często nawet wychodzą ogrzewać się do słońca. Często wyskakują z wody, a co dla nas jest najważniejsze, hole ryb w tym okresie są bardzo widowiskowe. Ryba potrafi nawet kilka razy wyskoczyć z wody. Raz, podczas lata miałem do czynienia z pstrągiem, który podczas holu potrafił zrobić niemal wszystko... Ale o tym później. Ryby możemy spotkać zarówno na głębokiej, spokojnej wodzie, jak i na płytszej, czasami nawet z dość silnym nurtem. Po prostu pstrągi zaczynają już "podróżować" po całej rzece. Zauważyłem również, że na małych rzekach potokowce są raczej terytorialne, nie zmieniają swoich stanowisk, pozostają wierne swoim kryjówkom. Dwa razy, w tym samym miejscu udało mi się złowić pstrąga tej samej wielkości, z taką samą blizną na ogonie. Jeśli dobrze pamiętam był to jakiś miesiąc różnicy pomiędzy tymi zdarzeniami.
Pierwszą wyprawę nad "swoją" rzeczkę udało się przeprowadzić 22 lutego. Jak dobrze pamiętam, mróz już odpuszczał, pogoda wręcz nawet rozpieszczała. Śniegu coraz mniej, na wodzie nie ma lodu, a ciekawe co się dzieje w wodzie... O tej porze, tak jak wyżej wspominałem łowię tylko i wyłącznie na woblery. I podczas tej wyprawy w jednym z głębszych miejsc, które rozpoczyna się silnym nurtem, który wraz ze wzrostem głębokości słabnie udało mi się zachęcić do brania pierwszą rybę sezonu. Niestety ryba poradziła sobie z drobnymi kotwicami i wypięła się. Był to pierwszy, na oko +/- 30 cm pstrąg. Czyli jak na tą rzekę, a szczególnie na tę porę roku ryba miała dość spore rozmiary. Pamiętam, że zauważyłem tego dnia jeszcze kilka pstrągów, ale skończyłem na tym jednym, jedynym braniu.
Pierwszego w tym sezonie pstrąga, do tego nie wymiarowego udało mi się złowić dopiero 22 kwietnia. Został złowiony oczywiście na błystkę obrotową. W sumie tego dnia udało się przechytrzyć trzy małe pstrążki. Trzy dni później na mojej wędce zagościł już dużo większy od pozostałych mieszkaniec tej wody. Ten miał już około 25 cm. Tego dnia na malutką błystkę zaczepiłem typowego dla ostatnich dni, około 15-cm pstrąga. 18 maja to wypad nad tą samą rzekę, lecz tym razem w okolice Winnej Góry. Zawsze krążyły tam opowieści o wielkich pstrąga, a czasami nawet szczupakach zamieszkujących te regiony. W tym roku największy, jakiego tam złowiłem miał może 20 cm długości (i to góra 20!). Także tych olbrzymów w tym roku tam nie zauważyłem. 30 maja na pierwszej skarpie udało mi się złowić największego w życiu - jak na razie - pstrąga potokowego! Miał trochę ponad 40 cm długości. Złowiłem go oczywiście na błystkę obrotową, lecz warunki były trochę nietypowe. Woda była większa niż zawsze, miała lekko "kawowy" kolor. Niedawno padał bardzo mocny deszcz, ale pstrągom to za bardzo nie przeszkadzało. Pamiętam do dziś, jak wskoczyłem z około metrowej wysokości do lodowatej wody. Tylko po to, bo pstrąg zaczął uciekać w gałęzie, lecz po chwili tak jakby mu się one nie spodobały i zawrócił. Przepłynął obok mojej nogi i płynął dalej. Ruszył na płytką wodę z silniejszym nurtem, a później postanowił schować się pod zwisające do wody gałązki. Na szczęście udało mi się go stamtąd wyciągnąć i po jeszcze chwilce walki ryba dała się podebrać ręką. Piękny, silny pstrąg jest mój! Czerwiec i lipiec to wypady ze spinningiem z raczej mizernymi wynikami. Pstrągów łowiłem dużo, nawet wiele. Ale wolałbym zdecydowanie zamienić ilość na jakość. Większość pstrągów miała długość 15-20 cm. Na palcach jednej ręki można by było zliczyć ryby od 25-30 cm. Aż tu nagle przyszedł 13 sierpnia. 13 to niby pechowy. Ale był pechowy tylko i wyłącznie dla pewnego potokowca, dla mnie był szczęśliwy. Byłem wtedy prawie na Winnej Górze, w miejscach gdzie podobno pływają potwory! I coś w tym jest. W około metrowej wodzie, z pod korzenia wypłynął do mojej blaszki duży pstrąg. Początkowo myślałem, że jest dużo większy, ale po wyholowaniu go zmieniłem zdanie. Ryba mierzyła tylko 37 cm. Po cichu miałem nadzieję, że będzie miała dużo więcej...
W ciągu wakacji, na mniejszym od Lubatówki cieku - na Iwonickim Potoku - udało mi się wyciągnąć, również z pod korzeni pstrąga. Również słusznych rozmiarów. Ryba miała 34 cm. Dała na prawdę wiele radości, ponieważ nie spodziewałem się takiej ryby z tak małej rzeki. Do końca sezonu na kropkowe drapieżniki nie wpadł już na moje konto żaden większy okaz.
Podsumowując sezon był chyba jednym z najlepszych dla mnie na tej rzece. Udało mi się złowić jak na razie swoja życiówkę. Wszystkie złowione pstrągi trafiły z powrotem do swojej ukochanej wody. Zastanawia mnie jednie fakt co się stało z rybami podczas upałów jakie odwiedziły nasz kraj... Na dwumetrowej wodzie, zostawała woda dosłownie po kolana, a w niektórych miejscach woda dosłownie płynęła po kamieniach... Niektóre miejsca były nawet od siebie oderwane... Po tych upałach trudno było już złowić cokolwiek... A jeszcze na przełomie kwietnia i maja na jeden ze skarp udało mi się zaobserwować pstrąga co najmniej +50 cm! Był na prawdę wielki! Próbował zaatakować moją błystkę ale uprzedził go maluśki pstrąg. Olbrzym odprowadził go pod moje nogi i wtedy ostatni raz go widziałem... A mój rekordzik życiowy, również z tego miejsca, był cały w bliznach, które mogły powstać przez bobry, wydry lub... przez wymarzonego potwora z tej wody...
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz